Elektroliza i termoliza
Zacznijmy od elektrolizy
Epilacja polega tu na zniszczeniu cebulki włosa za pomocą słabego prądu elektrycznego. W cebulkę włosa wkłuwa się igłę, przez którą płynie stały prąd galwaniczny (elektroliza) lub prąd zmienny (termoliza, elektrokoagulacja). Połączeniem tych dwóch zabiegów jest tzw. blend – który wykorzystuje dwa rodzaje prądu, w efekcie czego włos ulega (oczywiście wg reklam producentów) całkowitemu zniszczeniu. Zabiegi takie wykonuje się w specjalistycznych gabinetach kosmetycznych.
Dzięki zastosowaniu igły, możliwe jest dość dalekie dotarcie w głąb skóry, co wpływa na skuteczność zabiegu. Prawie całkowite usunięcie owłosienia u mężczyzn możliwe jest teoretycznie po ok. pięciu-sześciu zabiegach. Niestety, ok. 5% populacji mężczyzn jest odporna na elektrolizę.
Zbyt intensywne usuwanie włosów w jednym obszarze może spowodować pojawianie się dużych ran oraz blizn w miejscu ingerencji urządzenia. Zalecane jest więc stopniowe i równomierne usuwanie włosów.
Cena zabiegu elektrolizy liczona jest na godziny lub na sztuki. Kosmetyczka jest w stanie usunąć do 100 włosów w ciągu godziny. Koszty są różne – od ok. 80 do 450 zł za godzinę, albo około 1,50 zł za włos.
Bezpośrednio po zabiegu trzeba liczyć się z podrażnieniem skóry, małymi śladami po igle, opuchlizną w bardziej czułych miejscach twarzy. Zalecane jest więc użycie odpowiednich kosmetyków łagodzących podrażnienia, przydadzą się kosmetyki łagodzące – odpowiednie kremy i maseczki łagodzące.
Przeciwwskazania elektrolizy to ciąża, sztuczne zastawki serca oraz posiadanie rozrusznika serca.
Jak to się sprawdza w praktyce:
Stosowałam dwie metody elektrolizy, obie by pozbyć się zarostu na twarzy.
Pierwsza metoda to super-blend, a więc działanie dwoma rodzajami prądu. Zabieg taki wykonywała dyplomowana kosmetyczka, pani Ewa w salonie kosmetycznym BodyLine w Warszawie. Przed rozpoczęciem zabiegu kosmetyczka przeczyszcza naszą skórę, by uniknąć zakażenia. Za pierwszym razem dostajemy też własną igłę, którą potem już wykorzystujemy w kolejnych zabiegach. Podczas zabiegu w ręce musimy trzymać nawilżoną elektrodę, by prąd miał którędy przebiegać. Sam zabieg jest dość prosty – kosmetyczka nakłuwa igłą skórę w miejscu, gdzie wyrasta włos i strzela impulsem elektrycznym. Po wyjęciu igły zaatakowany włos wyrywany jest pęsetą. Cały zabieg nie jest tak bardzo bolesny.
Po zabiegu skóra jest spuchnięta i lekko poparzona, warto posmarować ją Panthenolem lub innym środkiem na oparzenia. Spuchlizna schodzi po paru godzinach, zaczerwienienia mogą utrzymać się dłużej, jednak po paru tygodniach nie pozostają żadne ślady.
Drugi rodzaj epilacji, jaki na sobie stosowałam, to tradycyjna elektroliza. Zabieg wykonywałam kilkadziesiąt razy w Skierniewicach, w salonie kosmetycznym U Ewy. Tu pani kosmetyczka także miała na imię Ewa. Zabieg kosmetyczny jest podobny – skóra w miejscu wyrastania włosa nakłuwana jest igłą i przepuszczany jest prąd. Nie dostajemy żadnej elektrody do trzymania, bo wykorzystywany jest jedynie prąd zmienny. Zabieg jest dużo bardziej bolesny, a ingerencja w skórę większa. Cebulka uszkadzana jest termicznie, a w miejscu nakłucia mogą nawet powstać małe pęcherzyki z surowicą po oparzeniu.
Po zabiegu skóra dochodzi do siebie dopiero po kilku tygodniach, ryzyko powstania blizn jest większe, ale i zabieg wydaje się być bardziej skuteczny.
Niestety skuteczność elektrolizy na genetycznych facetach jest bardzo słaba, jeśli nie żadna. Po kilkunastu zabiegach (co kosztowało majątek) zarost jedynie osłabił się, ale nie zniknął całkowicie, a na twarzy utrzymują się blizny.